piątek, 13 czerwca 2014

Jerzy Olgierd (1913 - ?)


"Film jest moim żywiołem, teatr - namiętnością."

    Jerzy Olgierd zadebiutował w filmie Mały Marynarz, przez co zwrócił na siebie uwagę "kinomanów i... kinomanek".
    Przegrzebałam Internet, ale nie znalazłam tam niczego ciekawego na temat tego pana. Jedynie na stronie Narodowego Archiwum Cyfrowego jest parę fotek.
      Co więc o nim wiadomo? Niewiele - przynajmniej mnie. Urodzony 13 września 1913 roku, student prawa. Imię i nazwisko, którymi posługiwał się aktor, to oczywiście tylko pseudonim artystyczny. W jednym z wywiadów wyznał bowiem, iż jego prawdziwe nazwisko "na życzenie rodziny, nie będzie nigdy figurowało na afiszach".
 
Czy to już wszystkie informacje? Ależ nie. Znam jeszcze ulubiony film. Jest nim amerykańska "Sequoia" z roku 1935, którą Olgierd określił jako "coś niezwykle pięknego". Poproszony przez dziennikarza o powiedzenie czegoś od siebie rzekł:

"Bardzo podoba mi się na ekranie Zacharewicza,
taki szczery i prosty. I jeszcze; uwielbiam Mirę Zimińską i cieszę się, że znów pracuje dla filmu".

 Na koniec jeszcze jedno zdanie o tym, co prasa sądziła na temat bohatera dzisiejszego postu:

"Rasowa sylweta i prawdziwie męska uroda predestynują młodego gwiazdora do ról o psychice zwartej, zdecydowanej, dalekiej od czułosktowości lirycznego amanta."

Źródła: Kino, 41/1935

Ekhm, wpis może ulec zmodyfikowaniu... W zależności od tego, czy natknę się na jeszcze jakieś informacje na temat Jerzego Olgierda. 
 ___________________________________

A teraz trochę prywaty. Długo mnie nie było, ale powoli wracam i mam nadzieję, że uda mi się tutaj zaglądać częściej. Pierwszy powrotny post miał być o "Dyplomatycznej żonie", ale jakoś nie wyszło i jest, co jest. Teraz zaczęły się rekrutacje na studia, więc chwilowo głównie tym się znajduję i szczerze mówiąc średnio mogę skupić się na innych rzeczach. Pozostaje mi jedynie nadzieja, że gdy się już wszędzie porejestruję, to spłynie na mnie spokój i będę mogła zacząć ogarniać bloga. Tymczasem: au revoir!

wtorek, 10 czerwca 2014

Nora Ney rozwodzi się...


     Nie wszyscy może wiedzą o tem, że b. królowa ekranu polskiego, jedna z najpopularniejszych naszych gwiazd, Nora Ney była żoną znanego operatora filmowego inż. Seweryna Steinwurcla.
     Była i już nią nie jest, bowiem przed kilku dniami odbył się rozwód tej pary, która od pewnego czasu żyła w separacji.
     Co się stało? Jaka przyczyna tego bądź co bądź poważnego kroku? Na te pytania Nora daje taką odpowiedź:
     - "Ten trzeci" nie wchodzi ty w grę... Zamąż powtórnie się nie wybieram, bo gdy kto "sparzył się na gorącem, to potem dmucha na zimne...". Przyjmę prawdopodobnie engagement do jednego z teatrów rewji, i... co dalej? - czas pokaże.


Źródło: Kino, 2/1935